Bycie świadomym konsumentem jest dziś szczególnie ważne. Dlaczego? Ponieważ producenci, zwłaszcza żywności, starają się nas wykiwać dosłownie na każdym kroku. Wiadomo, że chcemy jeść zdrowo i smacznie, ale przy tym nie wydać za dużo. Co więc robi producent? Sprzedaje nam złudzenia, w dodatku na promocji. Aby nie dać się nabrać trzeba przede wszystkim wypracować w sobie umiejętność czytania między wierszami. Jak zastosować ją w praktyce podczas zwykłych zakupów spożywczych? Oto slogany, które zawsze powinny aktywować lampkę ostrzegawczą.
Informacja, że jakiś produkt spożywczy zawiera coś wartościowego, to potencjalna pułapka na konsumenta. Prosty przykład: jogurt z owocami. Nie dość, że najprawdopodobniej owoce stanowią w porywach kilka procent jego składu, to jeszcze jest bardzo możliwe, że owocowy smak został uzyskany poprzez dodanie sztucznych aromatów. Lepiej jest więc wybierać produkty „z czegoś”, a nie „z czymś”. Do koszyka wrzucamy parówki z szynki, a nie z dodatkiem szynki.
Fraza „produkty mięsne” praktycznie powinna od razu przekreślić daną ofertę. Dlaczego? Z prostego powodu: jeśli konkretny produkt faktycznie zawierałby mięso, to producent nie omieszkałby się tym pochwalić wprost. Użycie hasła „z produktami mięsnymi” w zdecydowanej większości przypadków oznacza tylko tyle, że w środku znajdziemy wszelkiego rodzaju odpady, czyli MOM – mięso oddzielone mechanicznie. Będą to chociażby chrząstki, tłuszcz, łapy, korpusy, niewykorzystane podroby i wszystko inne, czego z pewnością żaden z nas nie chciałby znaleźć na swoim talerzu.
Słynne już hasło okazuje się być całkowicie pozbawione treści. Produkty rzekomo bezcukrowe nierzadko zawierają o wiele więcej cukru, niż te oficjalnie słodzone. Skąd ten wniosek? Ano stąd, że producent po prostu zastępuje cukier innymi słodkimi dodatkami, będącymi źródłem fruktozy – chociażby owocami czy bardzo słodkim syropem klonowym. To jedna z tych pułapek, w które konsumenci wpadają najczęściej. Są święcie przekonani, że kupują dietetyczny produkt spożywczy, choć w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie.
Jednym z najnowszych trików wykorzystywanych przez producentów żywności jest informowanie na opakowaniu, że dany produkt zawiera jakiś modny czy wyjątkowo zdrowy składnik – jak chociażby te, które wymieniliśmy w śródtytule. Konsument ochoczo sięga po produkt, bo przecież chce być trendy, eko i tak dalej. Nie zadaje już sobie trudu, by przeczytać cały skład. Nie wie zatem, że składnik, który de facto przekonał go do zakupu, występuje w produkcie jedynie w śladowej ilości.